Spotkanie pomiędzy WKS Muchoborem Wrocław, a LZS Zachowice było pierwszym meczem przy ul. Trawowej w sezonie 2015/16. Ten fakt był dodatkową motywacją dla naszych zawodników, którzy chcieli udowodnić ciężką pracę na treningach i rosnącą formę.

Pierwsze minuty charakteryzowała nieco chaotyczna gra obu ekip. Z czasem jednak Muchobór przejmował inicjatywę i dobra komunikacja oraz zaangażowanie owocowały regularnymi atakami na bramkę gości. Wynik otworzył w 26 minucie Daniel Staszewski, przyjmując dośrodkowanie Półrolniczaka na 15 metrze, przygotował sobie pozycje i nie dał szans bramkarzowi strzałem po ziemi w krótki róg. 10 minut później Robert Luśnia dostrzegł niepilnowanego Króla przed polem karnym i zagrał mu futbolówkę, a ten technicznym strzałem pod poprzeczkę podwyższa na 2:0. Zachowice potwierdzały, że wysoka porażka w poprzedniej kolejce to nie był wypadek. W pierwszej połowie bramkarz Muchoboru, Jan Mucha, nie miał wiele pracy.

W przerwie dokonaliśmy jednej zmiany. Na boisku pojawił się Paweł Rokosz, zastępując Dominika Rapiora. Druga połowa obfitowała w liczne okazje do zdobycia gola po obu stronach. Goście już mocniej zabrali się za odrabianie strat. Kilka dobrych akcji dało im wiatr w plecy, dosłownie i w przenośni, a rzut rożny z 54 minuty zamienili na bramkę. Pomimo szarpanej gry to jednak Muchobór sprawiał wrażenie zespołu który kontroluje przebieg spotkania. W 75 minucie na placu gry zameldował się Tyberiusz Pawłowski i niecałe 5 minut później wpisał się na listę strzelców. Z narożnika boiska piłkę dokręcał Luśnia, a popularny „Tyberio” chytrze zmienił tor lotu zaskakując golkipera Zachowic. W 83 min. na boisko wszedł Marcin Koba, zmieniając Tomasza Półrolniczaka. Dawka świeżej energii ponownie przyniosła efekt, bo po chwili wynik na 4:1 ustalił ładnym strzałem Paweł Rokosz.

Cieszy kolejne, zasłużone zwycięstwo. Wynik mógł być nieco wyższy, gdyż kilka razy zabrakło nam skutecznego wykończenia, ale ten jak i inne mankamenty, na pewno zagościły w notesie trenera.